Hanna Krall
Hanna Krall urodziła się 20 maja 1935 roku w Warszawie w żydowskiej rodzinie. Jej ojcem był Salomon Krall, matką Felicja z Reicholdów. Najbliżsi Hanny Krall zostali zamordowani przez hitlerowców podczas II wojny światowej. Ją samą zaś, wówczas kilkuletnie dziecko, uratowano z transportu jadącego do obozu zagłady i później ukrywano do końca wojny. Następnie ukończyła liceum ogólnokształcące w Otwocku, a po nim, już jako dorosła kobieta, dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Pracowała jako dziennikarka i reporterka. Pisała między innymi do „Życia Warszawy” i „Polityki”. Jako korespondentka drugiego z wymienionych pism w 1966 roku wyjechała na trzy lata do Związku Radzieckiego. Współpracowała także z „Gazetą Wyborczą”. Wyszła za mąż za dziennikarza, Jerzego Szperkowicza. Ponadto jest pisarką. W twórczości literackiej często wykorzystuje umiejętności dziennikarskie i posługuje się techniką reportażu. Tematycznie jej utwory skupione są zazwyczaj na problematyce żydowskiej. Porusza problemy prześladowań Żydów zarówno podczas II wojny światowej, jak i po niej, w Polsce Ludowej. Należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, a jej twórczość była wielokrotnie honorowana nagrodami literackimi. Utwory Krall zostały przetłumaczone na wiele języków europejskich (angielski, francuski, niemiecki, niemiecki, hiszpański, włoski, szwedzki, holenderski, fiński, węgierski), a nawet na hebrajski (
Zdążyć przed Panem Bogiem i
Sublokatorka).
Zdążyć przed Panem Bogiem - streszczenie
Na początku wywiadu poznajemy Marka Edelmana, cenionego lekarza kardiochirurga, podczas powstania w getcie warszawskim jednego z jego przywódców (jedynego, który przeżył). Narratorka rozpoczyna z nim rozmowę. Prosi go, aby opowiedział o pierwszym dniu powstania (19 kwietnia 1943 roku). Edelman opowiada o przyczynie wybuchu powstania. Snuje wspomnienia na temat ciężkiej sytuacji w getcie (panował głód), masowych transportach Żydów do hitlerowskiego obozu zagłady w Treblince, samobójstwach, swojej działalności w Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB). Członkowie tej właśnie organizacji, nie chcąc być bezwolnie mordowanymi przez Niemców, postanowili działać i wywołali powstanie, mimo świadomości niemożliwości jego wygrania. Nie walczyli o wyzwolenie, wybrali sposób śmierci z bronią w ręku, nie na ulicy czy w komorze gazowej. Głównodowodzącym powstania mianowany został Mordechaj Anielewicz, syn prostej handlarki. Dowiadujemy się, że przed wojną pomagał on matce, kolorując na czerwono rybie skrzela, aby towar wyglądał na świeższy.
Następnie w utworze przedstawione zostaje krytyczne stanowisko czytelników wobec powyższego wywiadu z Edelmanem. Wywołuje on oburzenie wśród opinii publicznej, spowodowane stwierdzeniem, że powstanie było tylko wyborem sposobu umierania, realistycznym pokazaniem brutalności życia i śmierci w getcie oraz przedstawieniem przedwojennych zajęć Anielewicza. Wspomniany zostaje też raport „Wacława”, dokument na temat sytuacji w getcie, w który nie uwierzono w Zachodniej Europie. Okazuje się, że właśnie dlatego Edelman opowiada o powstaniu po trzydziestu latach od jego zakończenia. Zdaje sobie sprawę, że przedstawia zdarzenia w sposób brutalnie realistyczny, nie traktując walki z hitlerowcami jako czynu bohaterskiego, o którym mówić czy wręcz krzyczeć powinno się z patosem.
Reportażystka dokładniej przedstawia problem głodu, opierając się na badaniach naukowych prowadzonych przez lekarzy z getta. Pokazuje przy tym liczne drastyczne przykłady (między innymi kobieta zjadła kawałek swojego zmarłego wcześniej syna, wygłodniały tłum rzucił się na dzieci, którym dano zupę) oraz szczegółowo opisuje symptomy choroby głodowej (sinienie, wzmożony porost owłosienia na całym ciele, zaniki takich organów jak serce, wątroba, śledziona, otępienie).
Następnie pojawia się postać Profesora. Jest on cenionym kardiochirurgiem, który swoje doświadczenie zawdzięcza operowaniu rannych podczas wojny partyzantów. Jako pierwszy wykonuje rewolucjonizujące leczenie chorób serca nowatorskie operacje. Asystuje mu przy nich i podpowiada rozwiązania między innymi Edelman.
Po tym znowu pokazane jest getto w latach wojny. Przy okazji przedstawiania jak Żydzi idą do transportu odchodzącego do obozu zagłady Edelman stwierdza, że o wiele bardziej heroiczna była śmierć czterystu tysięcy ludzi zagazowanych od śmierci powstańców w walce. Następnie Edelman dalej snuje opowieść o wydarzeniach w getcie. O walkach, schodzeniu do kanałów, okaleczaniu przez pielęgniarki pacjentów, aby nie byli w stanie iść na transport do obozu zagłady, rozdawaniu numerków na życie. Mówi też, w jaki sposób został jednym z przywódców ŻOB-u. Następnie opowieść Edelmana przerwana zostaje uzupełnieniem dokonań Profesora. Kiedy Edelman wraca do wątku powstania w getcie, mówi o powstaniu ŻOB-u. Przedstawia, czym organizacja się zajmowała (kolportaż gazetek o sytuacji Żydów na całą Polskę, zaopatrywanie się w broń). Pojawia się także wątek podpalenia getta przez Niemców oraz strzelanin z nimi.
Kolejnym motywem jest motyw nienakręconego po wojnie filmu o getcie. Planował go zrealizować Andrzej Wajda. Chciał, aby Edelman w nim wystąpił. Ten odmówił jednak.
Następuje kolejny powrót do lat powojennych. Edelman na prośbę Krall tłumaczy, dlaczego został lekarzem. Uważa, że w takim sposób może dalej, podobnie jak w getcie, ratować ludzkie życie. Opowiada także o swojej żonie, Ali.
W końcu dziennikarka porządkuje wszystkie przedstawione przez Edelmana relacje. Podaje liczby (na przykład broni po jednej i drugiej stronie walczących), nazwy ulic, daty, ceny (broni, żywności), układa zdarzenia chronologicznie. Następnie Edelman zapytany, w jaki sposób przeżył, stwierdza, że był to właściwie przypadek. Powraca do wątku swojej kariery lekarskiej. Po raz kolejny porównuje swoją pracę z ratowaniem istnień ludzkich w getcie.
Główna tematyka i przyjęcie utworu
Tematem utworu jest martyrologia Żydów w czasach drugiej wojny światowej. Opowiada o niej świadek tych wydarzeń – Marek Edelman, człowiek przebywający wówczas na terytorium getta warszawskiego, uczestnik powstania oraz jego ostatni przywódca (po śmierci Mordechaja Anielewicza).
Martyrologia – cierpienie, męczeństwo, pojęcie używane zwykle w odniesieniu do cierpień i męczeństwa ofiar hitlerowskiego systemu terroru i masowej zagłady.
Jego relacja ujęta została w formę wywiadu, który przeprowadza Hanna Krall, wypytując swojego rozmówcę nie tylko o istotne fakty z tamtego okresu, ale również o jego prywatną biografię. W wypowiedziach przeplatają się wątki egzystencjalne, traktujące o ważnych sprawach życia i śmierci, którym wojna nadała szczególny charakter, inny koloryt i kontur.
Sama autorka reportażu mówi o nim:
„
Przyjęcie utworu
„Zdążyć przed Panem Bogiem” była drukowana w czasopiśmie
„Odra” w 1976 roku. Już wtedy budziła kontrowersje, jednak po ukazaniu się wydania książkowego recenzji przybyło. Wśród tych pochlebnych pojawiła się m.in. i taka – autorstwa
Kazimierza Koźniewskiego:
„Zdążyć przed Panem Bogiem” oddziałuje bardziej na zmysły czytającego niż na intelekt. Bardziej wprowadza w nastrój niż budzi refleksje. Bardziej przemawia do uczuć niż do rozumień. Rzekłbym: bardziej (...) paraliżuje niż zachwyca. Niektórych natomiast drażni.”
Tadeusz Drewnowski natomiast powiedział:
„Od początku nieskrępowana, bezwzględna prawdomówność tej książki była czymś drażniącym i prowokującym.”
Niezależnie od wszelkich opinii ze strony krytyki literackiej, utwór spotkał się z zainteresowaniem historyków, dla których stał się przedmiotem rozważań.
"...czy ludzie się kochali.(...)" - o miłości w getcie
Powyższą myśl Marek Edelman kończy następująco:
„Otóż być z kimś to była w getcie jedyna możliwość życia. Człowiek zamykał się z drugim człowiekiem – w łóżku, w piwnicy, gdziekolwiek, i do następnej akcji już nie był sam.” Do takich związków popychała ludzi obawa przed śmiercią, samotnością, strachem. W ostatnich chwilach życia pragnęli być z kimś, mieć poczucie bycia komuś potrzebnym, zwłaszcza, że wielu z nich utraciło swych bliskich. Członkowie rodzin poginęli w walkach, transportach, obozach. Los niektórych był nieznany. Nikt nie wierzył w to, że przeżyje:
„Ludzie garnęli się wtedy do siebie jak nigdy przedtem, jak nigdy w normalnym życiu. Podczas ostatniej likwidacyjnej akcji biegli do gminy, szukając jakiegoś rabina czy kogokolwiek, kto im da ślub, i szli na Umschlagplatz jako małżeństwo.”
Rozmówca Hanny Krall ukazuje „próbki” takiego uczucia. Siostrzenica Tosi Goliborskiej wraz z narzeczonym udała się do rabina w celu zawarcia związku małżeńskiego. W drodze powrotnej zaatakowali nowożeńców Ukraińcy, a jeden z nich przystawił dziewczynie lufę do brzucha.
„Mąż odsunął lufę i zasłonił jej brzuch swoją ręką.” Później, naturalną koleją rzeczy ona
„(...) poszła na Umschlagplatz, a on z urwaną dłonią uciekł na aryjską stronę i zginął potem w powstaniu warszawskim.” Ale chodziło o to,
„(...) żeby był ktoś, kto gotów jest zasłonić twój brzuch własną ręką, jeśli zajdzie potrzeba.”
Córka przełożonej pielęgniarek Tenenbaumowej – Deda, której matka odstąpiła „numerek na życie”, dzięki niemu zdążyła przeżyć prawdziwą miłość. Przedłużona na chwilę egzystencja ukazała dziewczynie swą największą wartość. Uczucie obnażyło w Dedzie kobiecość i uczyniło ją szczęśliwą:
„Też zginęła. Ale miała przedtem parę dobrych miesięcy: kochała się z pewnym chłopakiem, przy nim zawsze była pogodna, uśmiechnięta. Miała naprawdę parę dobrych miesięcy.”
Z późniejszych relacji Edelmana (dotyczących jego „medycznej” biografii) wynika jasno, że miłość, szczęście małżeńskie oraz macierzyństwo stanowią dla niego istotne komponenty życia. Miłość i macierzyństwo ukazują kobiecie jej powołanie i przeznaczenie. Edelman mówi o tym, wspominając swoje pacjentki – małe dziewczynki, które później dojrzały, spełniły się jako kobiety:
„Te dziewczynki, przywożone z różową pianą na ustach (te, które zdążyły jeszcze dorosnąć i kochać się, i urodzić dzieci, więc o tyle więcej zdążyły niż córka Tenenbaumowej)...”
„Potem mieliśmy Teresę z wadą serca, obrzękłą jak beczułka, umierającą.(...) Urodziła później dziecko, po porodzie znów trzeba ją było wyciągać z obrzęku płuc, ale jak tylko mogła oddychać, powiedziała, że musi już iść, dziecka pilnować. Czasami do nas przychodzi i mówi, że ma wszystko, co chciała mieć, dom, dziecko, męża (...)”